Niezapomniany Gdańsk, przyciągająca Gdynia

W Gdańsku żyję od urodzenia, ale korzenie mojej rodziny są typowo kresowe. Troje z moich dziadków pochodzi z Wilna. Myśląc o tych dwóch miastach od razu widzę ogromną liczbę podobieństw między nimi. Gdańsk nie był polski, a Wilno teraz polskie nie jest. W tym momencie pojawia się mój największy tożsamościowy dylemat. Które miasto jest naprawdę polskie? Które miasto jest naprawdę moje?

Ostatnio rozmyślałam o tym, w którym z tych dwóch miast wolałabym żyć, co wiąże się także z pytaniem: które z nich wolałabym widzieć włączone do polskich granic? Myślałam, że dużo łatwiej będzie mi podjąć taką decyzję, ale miałam dość spory problem. Wszystko przez to, że w Wilnie się zakochałam, a Gdańsk znam na wylot.


NeptunGrafika Agaty Kosińskiej


Stolica Litwy, jak to stolica, jest bardzo zadbana. Na każdym kroku jest mnóstwo obszarów zielonych, drzew i pięknie kwitnących kwiatów, a oprócz tego, na ulicy nie znajdziesz tam nawet niedopałka - bardzo dbają o czystość (co w porównaniu do naszej Warszawy naprawdę jest czymś godnym pogratulowania).

A mój Gdańsk? Piękne niemieckie i niderlandzkie budownictwo, bliskość morza i lasów, no i starówka pamiętająca wizyty króla Jana III Sobieskiego, którego uczczono wielkim pomnikiem, usytuowanym na rondzie jego imienia. Ale, czy oprócz tego co zostało wymienione warto dodać coś jeszcze? W pierwszej chwili myślę, że nie, ale potem uświadamiam sobie najważniejszą rzecz - Gdańsk jest MÓJ, Wilno nigdy moim nie było.

Gdańsk nie tylko przez względy administracyjne, ale także historyczne, to najważniejsze miasto na Pomorzu. To miejsce, które było we władaniu wielu podmiotów, ale mogło się również szczycić tym, że było przez dwa okresy swojej historii Wolnym Miastem. Taka sytuacja była rzadko spotykana. Niestety "wolnym" miasto to było tylko z nazwy. W drugim okresie jego istnienia, utworzone po I wojnie światowej, było pod nadzorem Ligi Narodów. Stworzenie Wolnego Miasta Gdańska nie było ani po myśli Polaków ani Niemców, ale nie ma co się oszukiwać, prawie w dziewięćdziesięciu procentach mieszkańcami Gdańska w tamtym okresie byli właśnie Niemcy.


GD 1Foto: Alicja Janczur

Najtrudniejszym czasem dla Gdańska w polskiej historii był moment, kiedy powstała Trzecia Rzesza a do władzy doszli Naziści. Polskość w tamtym okresie była uciskana z każdej strony i w miarę możliwości tępiona na wszelkie sposoby. Polacy nie mieli łatwego życia, większość została zgermanizowana, bo od 1815 roku Gdańsk był pod wpływem niemieckim. Pamiętajmy, że to m.in. Gdańsk był pretekstem do wszczęcia II wojny światowej.

Wolne Miasto Gdańsk mocno zapisało się w świadomości ludzi. Można to zauważyć patrząc na młodych ludzi, którzy w rubryce „miasto” na portalach społecznościowych podają właśnie tą nazwę. Jestem przekonana, że duża część z tych osób nie zdaje sobie sprawy jak Polacy żyli w tym „wolnym” mieście. Od II wojny światowej wiele się tu zmieniło. Sądzę, że okres, w którym tak naprawdę możemy mówić o wolności tego miasta, to rok 1989, z Wałęsą i Niezależnym Samorządnym Związkiem Zawodowym „Solidarność”.

Przez wiele lat całkowicie utożsamiałam się z moim ukochanym miastem, które traktowałam jako niezastąpione. Nie umiałam sobie wyobrazić życia gdzieś indziej. A co robię w tym momencie? Oczywiście, dalej mieszkam w Gdańsku, ale moje życie, w dużej mierze dzięki studiom, toczy się w Gdyni i jest związane z Gdynią (o której większość młodych Gdańszczan mówi z pogardą). Ja tej „naturalnej” pogardy nie odczuwałam, ponieważ bywałam w Gdyni stosunkowo często. Teraz, pomimo wielkiego przywiązania do Gdańska, coraz częściej myślę o przyszłości związanej z Gdynią, tą nowocześniejszą częścią Trójmiasta, która bardziej pasuje do mojego charakteru. Co nie znaczy, że serce odstępuje od mojego miejsca urodzenia.

Jako Gdańszczanka studiująca w Gdyni i wiążąca swoją przyszłość z Gdynią, nauczyłam się konstruktywnej krytyki wobec mojego miasta. Zauważam błędy w organizacji, jak i problemy związane z władzą. Idealnym wyjściem dla mojej tożsamości związanej z Pomorzem, byłoby formalne uznanie Trójmiasta jako jednego podmiotu. Patrząc na bliskie związki tych trzech miast, odrzucając stereotypy i nieprzychylne spojrzenia, związane najczęściej z miejscem urodzenia, to Trójmiasto byłoby bardzo dobrym miejscem do życia. Nowoczesna Gdynia z zabytkowym Gdańskiem i kurortem w postaci Sopotu to idealne rozwiązanie. Ale to nie czas na tego typu rozmyślania. Niestety, nie sądzę by kiedykolwiek taka sytuacja miała miejsce, choć coraz częściej spotykam się z używaniem nazwy „Trójmiasto” w momencie gdy mówimy skąd jesteśmy.

GdyniaFoto: Alicja Janczur

Przygotowując ten tekst, zajrzałam na stronę, na której ludzie uzasadniali z czym kojarzy im się Gdańsk. Pojawiły się tam takie odniesienia jak: „Pomorze”, „Stocznia Gdańska”, „Lech Wałęsa”, „Solidarność”, „Jarmark Dominikański”. W zestawieniu znalazły się także zabytki Gdańska, takie jak Żuraw czy Neptun. A z czym kojarzy się mi? Z niezwykłą, ciężką i smutną historią, jak i z mieszanką kultur, które w ciągu tej ponad 1000-letniej historii przewinęły się przez to piękne miasto. Myśląc o moim mieście, widzę walczących do ostatniego tchu polskich żołnierzy pod dowództwem Henryka Sucharskiego na Westerplatte, którym nie dawano szansy przetrwania więcej niż czterdziestu ośmiu godzin. Widzę również dzień dzisiejszy, czyli budowę trasy prowadzącej na Westerplatte, która jest nazwana na cześć wyżej wymienionego majora. Widzę handlarzy z przeróżnych miejsc, przybywających do ważnego miasta hanzeatyckiego. Przed oczami mam również upadek Stoczni Gdańskiej, która podtrzymywała to jedno z najważniejszych miast Polski.

To wszystko i tak nie oddaje pełnego obrazu miasta. To tylko niewielki procent tego, co jest najważniejsze dla mnie. W mojej głowie przewijają się w tym momencie tysiące obrazów i wspomnień związanych z tym miastem. Dziecięce zabawy, wycieczki szkolne mające na celu poznanie historii, spotkania ze znajomymi na plaży, które były częścią dnia codziennego, a w końcu nauka dojrzałości, mająca przygotować do życia gdzieś indziej. To wszystko jest częścią mojego miasta, to wszystko jest częścią Gdańska. Są to słowa Gdańszczanki żyjącej w Gdyni, która wie, że o Gdańsku zapomnieć się nie da.

Alicja Janczur
Stosunki Międzynarodowe