Granica jest tutaj, na Westerplatte!


Niezależnie od tego, czy było to intencją twórców czy nie, film „Tajemnica Westerplatte” jest głosem w debacie publicznej odnośnie polskiej historii. To, że pojawił się on właśnie teraz, jego konstrukcja, co w nim jest a czego nie ma, wszystko to możemy potraktować jako artystyczną wizję reżysera i producentów; z drugiej strony zaś jako wyraz ducha współczesnego społeczeństwa.


Premiera filmu „Tajemnica Westerplatte”, w reżyserii Pawła Chochlewa, miała miejsce 12 lutego 2013 roku. Budżet filmu, którego producentami byli Jacek Lipski oraz Jacek Samojłowicz wyniósł 14 mln złotych.

„Tajemnica Westerplatte” opowiada o jednym z symbolicznych epizodów początku II wojny światowej, czyli obronie Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Około dwustu polskich żołnierzy broniło jej od 1 do 7 września 1939 roku. Odpierali w tym czasie ataki przeważających sił niemieckich w liczbie ok. czterech tysięcy, które dodatkowo wspomagały trzy okręty wojenne oraz dwa dywizjony Luftwaffe. Po stronie polskiej zginęło 15 żołnierzy, straty niemieckie szacuje się zaś na 300-400 osób.

Fabuła „Tajemnicy Westerplatte” skupia się na konflikcie pomiędzy dowódcą garnizonu mjr Henrykiem Sucharskim (grany przez Michała Żebrowskiego) a jego zastępcą kpt. Franciszkiem Dąbrowskim (grany przez Roberta Żołędziewskiego). Ich spór dotyczy sensu dalszej obrony. Westerplatte, zgodnie z otrzymanymi wytycznymi, bronić ma się przez 12 godzin. Dowódca ma też informacje, że żadna pomoc nie nadejdzie (podwładnych jednak o tym nie informuje). W drugim dniu obrony, po nalocie bombowym, major doznaje ataku epilepsji. Bezpośrednio po nim wydaje rozkaz wywieszenia białej flagi. Poddaniu placówki przeciwstawia się ktp. Dąbrowski, który przejmuje dowodzenie.   


Film już na etapie powstawania wzbudził wiele kontrowersji. Jego przeciwnicy zarzucali mu fałszowanie historii i szarganie pamięci obrońców Westerplatte. Postulowano także odebranie twórcom dofinansowania z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej. W obronie filmu stanęła część środowiska artystycznego, wystosowując list otwarty do mediów i polityków. Perturbacje nie ominęły też kwestii obsady. Pierwotnie, główną rolę mjr Sucharskiego zagrać miał Bogusław Linda, z którym pierwsze sceny nakręcono w 2009 roku. Ostatecznie jednak zastąpił go Michał Żebrowski.  

Podejrzewać można, że główną inspirację dla „Tajemnicy Westerplatte” stanowiła wydana w 2001 roku książka Mariusza Borowiaka pt. „Westerplatte. W obronie prawdy”. Pozycja stała się bestsellerem, do tej chwili doczekała się aż czterech wydań. Autor zebrał i przedstawił w niej obszerny materiał źródłowy dotyczący konfliktu pomiędzy oficerami oraz kwestie załamania nerwowego i kłopotów ze zdrowiem Sucharskiego.  

Czy „Tajemnica Westerplatte” jest dobrym filmem? Cóż, rzecz gustu. Mnie film się podobał. Oglądając go spędziłem całkiem przyjemne dwie godziny. Żebrowski pokazał Sucharskiego w sposób wielowymiarowy i niejednoznaczny – o co chyba twórcom filmu chodziło. Przed naszymi oczami jawi się raz słaby człowiek, którego sytuacja widocznie przerosła, innym razem odpowiedzialny oficer, dbający o dobro swoich żołnierzy. Podobnemu aktorskiemu zadaniu podołać musiał Żołędziewski, choć postać Dąbrowskiego, przy założonej konwencji filmu, była chyba prostsza do zagrania. Warto też docenić kreacje drugoplanowe. W mojej pamięci szczególnie utkwił krótki epizod z Andrzejem Grabowskim i kilka nieco dłuższych z Mirosławem Baką.

Pod względem realizacyjnym „Tajemnica Westerplatte” stoi w mojej ocenie na poziomie dostatecznym. Co prawda, trochę irytujący jest z lekka sztuczny Schleswig-Holstein i samoloty, jakby żywcem wyjęte z gry komputerowej o średnim poziomie graficznym. Scenografia i kostiumy zrobione są za to całkiem przyzwoicie. Do tego dochodzi kilka udanych wybuchów. Jak dla mnie, nic więcej nie potrzeba, choć pewnie nie jestem widzem wymagającym w kwestiach wizualnych (poza oczekiwaniami względem gry aktorskiej). Dużo większe znaczenie miało dla mnie przesłanie filmu, czy raczej jego przysłowiowy „duch”.


Mówi się, że każde pokolenie powinno napisać swoją historię na nowo. Nie chodzi tu oczywiście o stworzenie nowych faktów, tudzież rozpoczynanie wszelkich badań historycznych od samego początku. Przez pisanie historii „na nowo” rozumiem krytyczną interpretację wyników badań historycznych w kontekście współczesności. To próba odpowiedzi na pytanie, jakie wnioski możemy wyciągnąć z naszej historii, czyli praktyczna próba realizacji idei historia magistra vitae (historia nauczycielką życia). Każda generacja potrzebuje takiej historycznej reinterpretacji, gdyż rzeczywistość to ciągły ruch, przejawiający się w każdej dziedzinie życia. To, co jeszcze wczoraj wydawało się nam słuszne, dziś w nowej jakościowo sytuacji, może okazać się błędne. Dodatkowo, wraz z upływem czasu, zyskujemy historyczną perspektywę, widzimy długofalowe konsekwencje działań, przez co możemy ocenić je lepiej. W końcu „sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu”.

We współczesnym społeczeństwie kino odgrywa bardzo ważną rolę. Zdecydowanie więcej ludzi ogląda dziś filmy niż czyta książki – to fakt, z którym trudno polemizować. W związku z tym możemy założyć, że jeśli jakiś problem zostanie zekranizowany, spotka się on z dużo większym społecznym rezonansem niż gdyby opisany został w książce (nawet przez genialnego prozaika). Na dodatek, jeśli zostanie on przygotowany w sposób profesjonalny i łatwy w odbiorze, możemy być pewni, że uwagę zwróci nań znaczny odsetek ludzi, a co za tym idzie zauważy problem za jego pośrednictwem przemycony. Prawdziwość tej tezy widzimy na każdym kroku, np. po filmie „Galerianki” (2009) mieliśmy dyskusję na temat problemu prostytucji wśród nieletnich, a po „Pokłosiu”(2012) o antysemityzmie.

Niezależnie od tego, czy było to intencją twórców czy nie, film „Tajemnica Westerplatte” jest głosem w debacie publicznej odnośnie polskiej historii. To, że pojawił się on właśnie teraz, jego konstrukcja, co w nim jest a czego nie ma, wszystko to możemy potraktować jako artystyczną wizję reżysera i producentów; z drugiej strony zaś jako wyraz ducha współczesnego społeczeństwa (w końcu twórcy chcieli żeby film był dla potencjalnych odbiorców możliwe atrakcyjny).

W filmie „Tajemnica Westerplatte” słyszymy historyczne echo dwóch kwestii. Po raz kolejny powraca w nim zadawniony dylemat „bić się, czy nie bić?”, czyli trwający od czasów rozbiorów spór zwolenników walki o wolność z realistami postulującymi ochronę narodowej substancji i oczekiwanie na lepszą koniunkturę (tutaj ukazany w formie sporu Sucharski-Dąbrowski). Ponadto, film dotyka także problemu wartości prawdy historycznej. Kontrowersje wokół wydarzeń, których dotyczy, oraz samego powstania obrazu, niejako same ten problem wywołują. Czy powinniśmy kultywować nieprawdziwe mity tylko dlatego, że są one z jakichś względów społecznie korzystne? Czy prawda historyczna, rozumiana jako podanie do wiadomości odbiorców wszystkich faktów na temat jakichś wydarzeń, jest wartością samą w sobie i powinna być ujawniona niezależnie od jej społecznych kosztów?

Reżyser filmu „Tajemnica Westerplatte”, Paweł Chochlew, na temat głównych bohaterów filmu wypowiedział się w sposób następujący: „Dąbrowski i Sucharski reprezentują […] dwie różne postawy. Dąbrowski – romantyczną, Sucharski – pozytywistyczną. Dąbrowski chce walczyć o tę dopiero co odzyskaną niepodległość do końca, za wszelką cenę. Sucharski kieruje się rozumem – mając wiedzę o tym, że walka na Westerplatte była beznadziejna, że nie miała perspektyw, chce uchronić swoich ludzi przed niechybną śmiercią”. Zaangażowany widz tego problemu również nie może zignorować. Głęboko w duchu musi on zająć stanowisko, opowiedzieć się za Sucharskim lub za Dąbrowskim. Czy życie jest cenniejsze i lepiej się poddać, może dzięki temu nadarzy się okazja, żeby walczyć dalej w przyszłości? Przecież ofiara musi mieć jakiś sens, jakąś wymierną wartość! Ale co to znaczy, że coś ma sens? „Granica jest tutaj, na Westerplatte” – mówi w filmie kapitan Dąbrowski; „Westerplatte broni się!” – grzmiało radio we wrześniu 1939 roku.


„Kiedy się wypełniły dni / i przyszło zginąć latem, / prosto do nieba czwórkami szli / żołnierze z Westerplatte” – pisał później Gałczyński. Czy w takim razie ofiara była bez sensu? Jak ją oceniać, czy tylko przez pryzmat jej militarnego znaczenia na tle całej kampanii wrześniowej? A może powinniśmy ją rozpatrywać jako symbol, coś czego oddziaływanie sięgnęło dużo szerzej, niż początkowo można było to sobie wyobrazić, coś co stało się czynnikiem kształtującym kolejne pokolenia Polaków?

W kontekście powyższych dylematów naturalnie musi pojawić się też refleksja odnośnie wartości prawdy historycznej. A co, jeśli rzeczywiście Sucharski nie jest bohaterem? Może jest nim tylko Dąbrowski? Co, jeśli obydwaj nie są bohaterami? Można przecież było wytrzymać 12 godzin i poddać się – nikt nie miałby do nikogo pretensji. „Jestem oficerem Wojska Polskiego, jestem gotowy na śmierć” – mówi w filmie Sucharski. Czy człowiek ma jednak prawo w imię idei rozporządzać życiem innych, składać w ofierze nie pytając o zdanie? Co zrobić z odkrytym po latach kłamstwem? Pozostawić je w spokoju argumentując, że nawet z nieprawdziwej legendy płyną same korzyści, bo wspiera ona kształtowanie pożądanych społecznie postaw? A może, w imię prawdy, obnażyć fałsz i kłamstwo, wyzwolić ludzi od potrzeby dążenia do fałszywych ideałów?

Film „Tajemnica Westerplatte” może być oceniany bardzo różnie, zależnie od nastawienia i oczekiwań widza. Można zbyć go określeniem „słaby”, argumentując, że ma on kiepskie efekty specjalne; można widzieć w nim kolejny przejaw niszczenia narodowej tradycji, mający w konsekwencji doprowadzić do odrzucenia przez Polaków własnej tożsamości; można też dopatrzeć się w nim nazbyt wyraźnego patosu, kultywującego w Polakach szkodliwy ideał patriotyzmu. Niezależnie od tego, „Tajemnicę Westerplatte” traktować można jako inspirację do refleksji nad naszą historią – do czego zachęcam.


mgr Paweł Kusiak
Nauczyciel akademicki, opiekun Dziennikarskiego Koła Naukowego
Akademia Marynarki Wojennej
Wydział Nauk Humanistycznych i Społecznych